wtorek, 20 stycznia 2015

Pan Mercedes

Słowem wstępu, byłam dość negatywnie nastawiona do ostatnich prac Kinga. Może to dlatego, że w ciągu ostatnich paru lat wypluwa je z siebie niczym z armaty. Nie wiem co sprawia o tej płodności, ale lepsze to niż jej brak.



Jak informuje nas opis książki jest to debiut Stephena Kinga w powieści detektywistycznej, więc traktuję ją nieco łagodniej. Sama historia wydaje się być interesująca, nieznany "sprafca" wjeżdża w tłum bezrobotnych, bez śladów znika z miejsca zbrodni, brak jakiegokolwiek tropu. Naszym ratunkiem wydaje się być emerytowany detektyw Hodges, który ma nie mniejsze problemy, jak Pan Mercedes. Pościg za nim, ponownie przywraca mu chęć życia.
Książkę pochłonęłam w ciągu paru dni, będąc ciekawa co wydarzy się dalej. Świetnie pokazany profil mordercy, z jednej strony jest nam szkoda chłopaka, z drugiej nienawidzimy go całym sercem. Spójna fabuła, pozostawiająca nam zagadki, które w głowie próbujemy rozwiązać. Zapowiadało się nieźle, i w 90% tak wyszło.
Niestety, zakończenie. Podobnie jak w przypadku "Joyland" jestem zawiedziona. W moich oczach wygląda to tak, jakby King miał określony czas na napisanie ponad 500 stron książki, niestety będąc przy 3/4 zorientował się, że zostało mu za mało czasu na zakończenie. Całkiem ciekawie rozwleka fabułę, jednak mnie to zmęczyło.
Czy widzę jakieś różnice w stosunku do innych książek? Niewielkie. Nadal trzyma dobry poziom, jednak nic ponad to. Jedyna zauważona przeze mnie różnica to taka, że brakuje tutaj motywu paranormalno-fantastycznego. Raczej nie jest to wada, choć zaleta też nie. Przypomina mi książki Harlana Cobena.
Jednak wolałabym dawnego Stephena Kinga, niż Stephena Cobena, czy Harlana Kinga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz