wtorek, 20 stycznia 2015

The Attendant

Kolejny wspaniały twór od Hard Gore i 83 minuty kompletnie niczego. Oczywiście pominę tutaj wątpliwą jakość całego nagrania, w końcu to wizytówka tych filmów.
Fabuła, oparta (podobno) na prawdziwych wydarzeniach, opowiada o szóstce młodych ludzi, którzy postanawiają spędzić weekend w górach, w których to w 1972 roku kilku młodych ludzi popełnia masowe samobójstwo. Film od początku przypomina mi połączenie "Piątku 13-go" i "Blair witch project". Nasi żądni przygód bohaterzy udają się w przygodę życia, po drodze zahaczając o stację benzynową jakiegoś nawiedzonego faceta. Oczywiście nie brakuje tu przyprawiającej nas o dreszcz muzyki, która pojawia się w zupełnie niepotrzebnych momentach. Gdy docierają do lasu, rozbijają namioty i tak mija nam 50 minut filmu, w trakcie których nie działo się zupełnie NIC.
Nie brakuje również kilku scen macania w namiocie i w samochodzie, więc choć to jakieś urozmaicenie. Jak można się tego spodziewać, bohaterowie giną w wyszukanych o okolicznościach, choć najbardziej "efektownym" sposobem jest śmierć przez połknięcie siekiery.
Moim zdaniem najlepszą grą aktorską popisała się tutaj Miranda Lindley, grająca małą dziewczynkę, jednak nie zdradzę jaka jest jej rola w tym filmie.

Podsumowując, jak na 2004 rok (choć pudełko ukazuje 2003), jest to totalne gówno, jednak coś te filmy mają w sobie, że chce się je oglądać. Może to gra aktorska rodem z "Trudnych spraw", a może te wspaniałe efekty specjalne. Nie wiem, ale jednak lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz